Dziś mimo kiepskiej aury zdecydowaliśmy się zawalczyć z montażem rozrusznika. Cała akcja przebiegła dość płynnie i bez większych problemów. Skodzinka prawie odpaliła za pierwszym razem :P słabym punktem okazał się wysłużony akumulator od Reni który nie podołał :( Wspomogliśmy się jednak magicznymi kablami i po chwili łamigłówki z przyciskami o których przeznaczeniu nie mamy pojęcia udało się odpalić nasze cacuszko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz